Udoskonalenie figury jest mocnym postanowieniem wielu sezonowych plażowiczek. Nie zawsze postanowienia przekładają się na realia. Cóż, leniwce tak mają :) Co wtedy? Kombinujemy :) Ja tego lata będę skłonna raczej do zakrywania niż odkrywania i dlatego...
Właściwie katowanie się ćwiczeniami przed plażingiem mogę sobie odpuścić. Pozostanę przy jakimś delikatnym cardio aż do następnego lata i tutaj trzymam sama siebie za słowo. W przeciwnym razie będę musiała zrobić posta pt."jak uszyć sobie plażową burkę".
uszyłam sobie pareo - narzutkę z leciutkiego szala.
Najpierw wybrałam się do mojego ulubionego sh, dorwałam to precioso za grosze - dosłownie, bo przy kasie portfel zubożał o niecałą złotówkę. Tkanina jest o bardzo luźnym splocie, lekka jak mgiełka w cieniowanych kolorach: czerni, pudrowego różu i złamanej bieli. Nie znam składu ale w dotyku przypomina mieszankę lnu i bawełny. Jak tylko wzięłam do ręki, wiedziałam, że trafiłam na plażowy ideał, który przerobię na dwufunkcyjną rzecz.
Przeróbka szala:
Przy pareo nakład pracy będzie żaden - wystarczy okręcić wokół bioder i zawiązać, ale jeśli mój nabytek ma także służyć jako wdzianko, potrzebna będzie drobna przeróbka. "Przeróbka" to nawet za duże słowo bo trzeba tylko dorobić otwór, który będzie podkrojem szyi.